poniedziałek, 26 stycznia 2015

Chapter 1

Dziś coś się wydarzy… Czuję to bardzo wyraźnie. Myślała Isabelle, schodząc po schodach na parter piętrowego domu. Myślała, że jest dobrze przygotowana na dzisiejsze niespodzianki… Dzień ten zapowiadał się z pozoru na taki jak inne. Ale nie tym razem… 
Udała się do kuchni, gdzie spotkała siostrę. Jak zwykle zaczęła sobie przygotowywać pożywne śniadanie. Kolorowe kanapki i ciepła herbata. Lecz nie trwało to długo. Czynność tą przerwał głos jej siostry.
- Izzy? Muszę ci coś powiedzieć – zaczęła Kelly, gdy tylko zauważyła jej znajomą sylwetkę.
- No co jest? – zapytała mało zainteresowana.
17-latka ubrała się dziś w podarte dżinsy, białą przewiewną koszulę i w swoją ulubioną dżinsową kurtkę. Na nogach miała czarne trampki. Jej lekko pofalowane długie włosy idealnie współgrały z jej ubraniami. Na jednym ramieniu miała skórzany plecak, a w rękach trzymała słuchawki i telefon, którym była bardzo zajęta w danej chwili.
- Wiesz co się stało z naszymi rodzicami? – usłyszawszy pytanie siostry, dziewczyna na chwilę oderwała wzrok od ekranu urządzenia.
- Tak? Słyszałam już z tysiąc razy historię o ich śmiertelnym wypadku. Oszczędź mi dziś tego – odwróciła się w celu powrotu do kuchni.
- Ale teraz musisz poznać prawdę – powiedziała stanowczo czarnowłosa i tymi słowami zatrzymała siostrę.
- Prawdę? Jak to prawdę? – zaśmiała się nerwowo. Kelly gestem ręki pokazała, by podeszła do niej i usiadła. I to uczyniła, uprzednio chowając telefon wraz ze słuchawkami do plecaka.
- No więc prawda jest taka, że to nie był wypadek. Kojarzysz ciotkę Andie?
- Tak, ale co to ma do rzeczy? – odparła zdezorientowana brunetka.
- Miałaś jechać wtedy z rodzicami, pamiętasz? Ona o ty wiedziała i zesłała złego smoka, by cię zgładził. A to wszystko przez moce jakie drzemią w tobie. Masz niezwykły dar i ważną misję do wypełnienia na świecie. Nie możesz uciec od przeznaczenia Izzy. Magia istnieje i żyje w tobie.
Dziewczyna przez pewien czas bez słowa patrzyła na siostrę. Powoli nerwy zaczynały w niej bulgotać i w końcu nie wytrzymała i wstała. Nie potrafiła zrozumieć tego co usłyszała. To nie było zgodne z naturą świata, którą doskonale znała. Wszystkie słowa jej siostry wydały jej się zbyt nieprawdopodobne i po prostu nie możliwe.
 - Co ty mi tu za bajki opowiadasz?! Magia nie istnieje! Nie jestem dzieckiem! Dziś jest prima aprilis czy co?!
- Nie! Nie rozumiesz, że to twoje przeznaczenie?! Musisz wypełnić tą misję, bo inaczej wszyscy zginiemy! – zagroziła jej, też wstając.
- Nie mam pojęcia o jakiej ty misji gadasz! Mam dość! Idę do szkoły! – zabrawszy plecak, szybko wyszła z domu, trzaskając drzwiami.

***

Super high college mieścił się przy ulicy Zwycięzców w centrum Los Angeles. Szkoła niegdyś była pałacem bogatej rodziny nauczycieli, żyjących w XIX w. W swoim domu nauczali swoją trójkę dzieci jak i wiele innych maluchów. Po śmierci pary potomkowie postanowili oddać tą budowlę na rzecz państwa i stała się z początku prywatną szkołą. Od czasów drugiej wojny światowej w tych murach znajduje się jedno z najlepszych liceów w LA. Właśnie w tej szkole od pokoleń uczyła się rodzina Starlight.
Dzwonek. Był to znak, że lekcje na dziś się skończyły dla licealistów. Isabelle pośpiesznie schowała podręczniki wraz z piórnikiem do plecaka i wyszła z klasy. Po chwili znalazła się poza murami szkoły w drodze do domu. Nagle usłyszała za swoimi plecami znajomy głos.
- Ej Izzy! Poczekaj na mnie! - wołała Vicky. Dziewczyna się zatrzymała i odwróciła do biegnącej przyjaciółki. W końcu ją dogoniła.
- Idziemy gdzieś dzisiaj? Chcę chodź na chwilę zapomnieć o tym, co mi dziś rano siostra powiedziała – westchnęła bezradna.
- Mam świetny pomysł! Pójdziemy do parku na naszą ulubioną miejscówkę i postaramy się dobrze zrozumieć, co twoja siostra miała na myśli.
- Czy ty w ogóle mnie słuchasz? – zaśmiała się.
- No tak, tak, ale myślę, że to najlepsze rozwiązanie tej sprawy – Vicky tak szybko mówiła, że ledwie przyjaciółka ją rozumiała.
- No dobra, niech będzie – uśmiechnęła się do kupeli, która odwzajemniła jej gest.
Po tej krótkiej rozmowie dziewczyny pogrążyły się w swoich myślach. Isabelle zastanawiała się nad swoimi mocami, o których wspomniała jej siostra. Była niezwykle ciekawa co ona takiego potrafi niezwykłego zrobić i co jest jej przeznaczeniem. Chciała to jak najszybciej odkryć.
Dlaczego przez 17 lat nie zauważyłam nic nadzwyczajnego? Rozmyślała, patrząc na wyłaniający się na końcu ulicy park. Spojrzała na ptaki siedzące na latarni i uśmiechnęła się pod nosem. Uwielbiała te latające stworzenia od dzieciństwa.
Wow. Izzy ma nowy fajny plecak. Chciałabym mieć taki czerwony. Dlaczego go wcześniej nie zauważyłam?! Nagle nastolatka usłyszała myśli Vicky. Dziewczyna na początku była pewna, że jej przyjaciółka wypowiedziała te słowa.
- Dzięki. Tylko czemu mówisz o mnie w 3 osobie? – zdziwiła się brunetka.
- Co? Ja przecież nic nie mówiłam – zaśmiała się nerwowo i stanęła w miejscu. Isabelle zrobiła to samo – Ale sobie coś pomyślałam… Izzy! Ty potrafisz czytać w myślach!
- Cicho Vicky, bo jeszcze ktoś usłyszy! – zatkała ręką usta przyjaciółce w geście paniki. Po chwili zabrała rękę.
- Może to twoja moc, o której wspominała Kelly? – powiedziała z poważnym wyrazem twarzy.
- Bardzo możliwe, ale coś mi mówi, że to nie koniec niespodzianek… - po tych słowach dziewczyny w ciszy udały się do parku. Był już blisko, więc doskonale go widziały. Znajdował się po prawej stronie drogi, przy której szły.

***

Obie siedziały na soczyście zielonej trawie w parku. Była to mała polana pomiędzy dwoma ogromnymi drzewami nad jeziorem. Przychodziły w to odludne miejsce od dzieciństwa. Większość szalonych chwil jakie spędziły razem, było tworzone właśnie w tym miejscu.
- A powiedziałaś już Ed’owi? – zapytała zaciekawiona Vicky, która po tych słowach ugryzła cheeseburgera. Uwielbiała tą kanapkę praktycznie od zawsze.
- Jeszcze nie… I nie wiem, czy powinnam mówić – odpowiedziała szczerze Isabelle.
- Dlaczego? Boisz się jego reakcji? – spojrzała czujnie na przyjaciółkę.
- Nawet bardzo… Zapewne uznałby, że ja i Kelly oszalałyśmy… A zmieniając temat, to już wiesz w co się ubierasz na jutrzejszy koncert R5?
Był to akurat piątek. Obie były niezwykle podekscytowane sobotnim wydarzeniem, bo to miał być pierwszy koncert ich ulubionego zespołu, na który pójdą.
- Wiem! Zaraz pójdziemy do mnie i ci pokażę jakie ciuchy wybrałam. Co ty na to? – Izzy pokiwała głową na słowa Vicky.
Dziewczyna nagle zauważyła dziwne światło, sączące się zza krzaków na skraju parku. Po chwili otrząsnęła się z zahipnotyzowania dziwnym zjawiskiem i mocno potrząsnęła za ramię kumpeli.
- Vicky… Czy ty też widzisz te światło? O tam – wskazała palcem. Nastolatka spojrzała w wskazane miejsce.
- Nie widzę nic nadzwyczajnego… - odpowiedziała po chwili. Izzy się zawiodła, ale też zdziwiła i wystraszyła.
- Pójdziesz tam ze mną? – w jej oczach błyszczały iskierki nadziei.
- Ale tam nikt nie chodzi… Tak szczerze się boję tam iść. Bo co jeśli zza krzaka wyskoczy jakiś facet z siekierą?!
- Nie strasz mnie… No chodźmy tam – nalegała. Po jakimś czasie Vicky w końcu pękła i się zgodziła. Izzy bardzo się ucieszyła, na co jej przyjaciółka przewróciła oczami.
Obie zebrały swoje rzeczy i powoli bez słowa udały się w tamto miejsce. Przyjaciółka Isabelle wciąż nie widziała żadnego światła, ona zaś była bliska oślepnięcia przez te mocne białe światło. W końcu doszły do krzaków, zza których dochodziła owa tajemnicza poświata. Bohaterka niepewnie spojrzała na kumpelę, która dodała jej otuchy gestem ręki. Pokrzepiona dziewczyna odgarnęła gałęzie i nagle utraciła kontrolę nad swoim ciałem. Bowiem powoli machnęła prawą dłonią od lewej do prawej strony. Zaciekawiona Vicky spojrzała w dane miejsce i na chwilę wstrzymała oddech.
- Widzę jaja… - zaczęła. Nie potrafiła określić jakiego zwierzęcia. Jeszcze nigdy w życiu nie widziała takiego widoku. 
Na ziemi znajdowało się sporej wielkości gniazdo z pięcioma jajami. Były śnieżno białe z wielkimi czarnymi kropkami. Od nich biło niezwykłe ciepło i jasne białe światło.
- Smoka. Są to smocze jaja… - dokończyła za przyjaciółkę zafascynowana Isabelle z wielkim uśmiechem na twarzy.



_____________________________________________________________
Taa daa :D Rozdział pierwszy leci do was :D Mam nadzieję, że wam się podoba :) No cóż... Tak na dobry początek liczę na więcej niż 2 komentarze xD No i jak wam się podoba wygląd bloga i nowe strony? Szablon zrobiła dla mnie moja kochana Alex i to właśnie jej dedykuję ten rozdział <3 Głowa do góry młoda :* Pozdrawiam was misiaczki <3

4 komentarze:

  1. Wtf?!?! O.o co?jak?gdzie?kiedy?O co chodzi?!
    Awesome lub po twoim Rossome
    -LittleSadGirl aka Alex

    OdpowiedzUsuń
  2. Mrr.... Fajny ten rossdzialik. Weź!
    Pisz szybko!
    Kocham!
    Czekam!
    Dawaj!!

    ~Wika

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem ze raczej do mnie nie zajrzysz , ale mimo wszystko zapraszam cie do mnie http://crazy-stupid-loove.blogspot.com/ .
    Nawet nie wiesz jaką przyjemnosc bys mi wyrządzila gdybys się u mnie pojawiala.
    Jest tylko jeden rozdzial
    zapraszam ^^ i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem pod wrażeniem. Widać znaczną poprawę stylu od "Dziennika Laury". Nie tylko bardzo dobrze zredagowane, ale i napisane. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Jestem ciekaw, jak rozwinie się historia związana z tymi smoczymi jajami. Ale nie dzisiaj, bo jest już późno.

    OdpowiedzUsuń